Moje pierwsze doświadczenie z projektowaniem było bolesne. Jako 9-latek zbudowałem drabinkę. Materiałem były odpady poprodukcyjne z Fabryki Krzeseł w Radomsku, czyli toczone tylne nogi. Drabinka ogólnie wyglądała estetycznie: toczone szczebelki i żerdki, połączenia już niestety mniej, bo gwoździe nie chciały porządnie wbić się w twarde, bukowe drewno. Wypróbowałem ją, po czym ruszyłem zaprezentować swoje dzieło ekipie murarskiej. Właziłem na drabinkę kilka razy, aż tu nagle – gdy stałem najwyżej – łączenia puściły, wszystkie szczeble odpadły, a ja nieźle się poturbowałem. Przede wszystkim jednak ucierpiała moja duma – murarze mieli ubaw po same pachy. Dwadzieścia lat później podpisałem swoją pierwszą umowę z Fabryką Krzeseł z Radomska na projekt bezpiecznego fotela kinowego.
Moim bohaterem, podmiotem, dla którego projektuję, jest użytkownik - widz, który ogląda ulubionych aktorów w kinie na ekranie, czy zawodników lub artystów estrady w hali sportowej. Bezwzględnym priorytetem jest tu zapewnienie użytkownikowi bezpieczeństwa, a następnie komfortu. Projektuję zachowania się ludzi w warunkach codziennych oraz w przypadkach zagrożenia. Dotyczy to zwłaszcza dużych widowni. Staram się udoskonalać kolejne projekty uwzględniając opinie handlowców, serwisantów, ekip sprzątających, wszystkich, którzy mają kontakt z moim produktem. Czasami przemycam detal uprzyjemniający użytkowanie (schowek na ściągi w stoliku „Antypanic” systemu audytoryjnego „Vision”, Nowy Styl https://forum.nowystyl.com/pl/produkty/184/vision/?space=14&category=12), innym razem pomagający ludziom nie w pełni sprawnym w swobodnym korzystaniu z obiektu (numery na fotele konferencyjne przygasające powoli po wygaszeniu świateł na widowni i wyposażone w oznaczenia alfabetu Braila – Schwinn, Nowy Styl), a także detal mający cechy praktyczne (zaskakująca szuflada w cokole mebli „Tiago”, Mebel Sokół).
Mam też kilku bohaterów, którzy mnie ukształtowali. To Mama – projektantka wzornictwa w latach 70. i 80., której projekty pozyskiwały dewizy dla PRL, ale nie były podpisane jej nazwiskiem i często istniały jako wyrób niepochodzący z Polski. Mama także jest absolwentką PLSP w Częstochowie i ASP w Warszawie. Moja Pani od projektowania w liceum – Krystyna Miśkiewicz, która wyciskała projekty z uczniów niczym prasa sok z winogron. Moi profesorowie z ASP – Cezary Nawrot, Grzegorz Strzelewicz, którzy wprowadzali mnie w realny świat projektowania i fabryk, profesor Makoto Shimazaki – zakręcony na punkcie krzeseł z Europy, propagator krzesła w kraju, w którym siedzi się w „kucki”. Wreszcie Pan Adam Słodowy, którego znałem tylko z telewizji, a który budził inicjatywę twórczą w narodzie.
Choć żyjemy w czasach pokoju, w przemyśle toczy się „wojna”. Zauważam wiele wspólnych aspektów między przemysłem i handlem a działaniami militarny-
mi, np. zdobywanie nowych terytoriów, pozyskiwanie surowców, użycie nowoczesnych technologii (nowa tajna broń), pozyskiwanie ludzi, przymierza, aneksje itd. Jest też tu miejsce na działania patriotyczne „kupuj co polskie”, a nawet bohaterskie. Pomału wychodzimy z cienia.
Comments